Opis filmu . Wstrząsająca ekranizacja pamiętników niejakiej Christiane F. 12-latka, która dorasta w blokowiskach Berlina, nie ma żadnych zainteresowań. Na domiar złego - jej rodzice się rozwodzą. Przypadkowo trafia z koleżanką do lokalu, gdzie sprzedaż narkotyków trwa w najlepsze. – My, dzieci z dworca ZOO” trafił do kolejnych odbiorców. Reżyserii podjął się Uli Edel, a w tytułową rolę wcieliła się piętnastoletnia Natja Brunckhorst, dla której był to debiut przed kamerą (w kolejnych latach studiowała aktorstwo, grała w filmach i serialach, w 2001 roku zdobyła także nagrodę Der Deutscher Ciekawostką jest fakt, że w ekranizacji wystąpił sam David Bowie, grając samego siebie. Cała ścieżka dźwiękowa filmu jest oparta na jego twórczości. Akcja obejmuje lata 70. XX wieku kiedy nastoletnia Christiane F. przeprowadza się wraz z matką do Berlina Zachodniego (jej rodzice rozwiedli się, a ojciec zabrał siostrę). Zainteresowany obejrzeniem „Dzieci z dworca ZOO“? Przeczytaj opis i recenzje innych widzów i kup bilety już od 80 PLN. 22 699 99 40 infolinia czynna codziennie od 10:00 do 18:00 Rozmiar: 4,3 MB. Data premiery: 2014-12-10. Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy. Za wysłanie produktu odpowiada sprzedawca. My, dzieci z dworca Zoo 19,90 zł. Opis produktu Informacje szczegółowe Recenzje. Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Na podstawie własnych zaobserwowań lub filmu "Dzieci z dworca zoo" wyjaśnij czy narkotyki niszczą relacje międzyludzkie. … sztelek13 sztelek13 Sztuka „My, dzieci z dworca ZOO” adresowana jest do młodzieży powyżej 13 roku życia. Osoby, które nie ukończyły 13 lat mogą nie zostać wpuszczone na widownię. W spektaklu wykorzystano utwory zespołu Dżem. W spektaklu używane są światła stroboskopowe. Uprzejmie informujemy, że sprzedaż biletów na przedstawienia grane od Nie czepne sie tresci filmu, bo ksiazke obowiazkowo zaliczylam. Ma duza wartosc, tym bardziej ze oparta jest na faktach autentycznych.Jednak nie rozumiem czemu tak sie zachwycacie tym filmem. "My dzieci z dworca Zoo" Christiane F. - recenzja. Pracę wykonala: Ola Lewandowska Książka ?My dzieci z dworca zoo? została wydana w 1981r., jednak jest ona ponadczasowa. Opowiada o problemach trzynastoletniej dziewczyny, która nie radzi sobie z otaczającymi ją problemami: szkołą, powrót do forum filmu My, dzieci z dworca Zoo . WYWIAD CHRISTIANE/DETLEF/AUTORZY KSIAZKI. 2010-07-12 00:39:24 . angela_11. KTO PRZETŁUMACZY? OCZYWISCIE TEN FRAGMENT xy7l. Hej, a więc trochę mnie tu nie było co wynikło z małych problemów osobistych ale myślę że się na mnie nie gniewacię ;) Tak więc zamiast opisywać moją szarą i nudną codzieność wpadłam na pomysł zrobienią recenzji książki "My, dzieci z dworca ZOO". Myślę że sam wpis przypadnie wam do gustu oraz okaże się pomocny :) Tak więc MIŁEGO CZYTANIA. Cała akcja rozgrywa się w Berlinie Zachodnim i jest w 100% prawdziwa poniewarz są to relacje pewnej narkomanki Christiane F, z jak już wcześniej mówiłam Berlina Zachodniego. Christiane wraz z rodzicami i młodszą siostrą przeprowadza się z małej wśi do Berlina Zachodniego jak już prawie na samym początku książki się dowiadujemy ojciec Christiane nadużywa przemocy wobec swojej rodziny czyli w skrucie mówiąc bije Christiane,jej siostrę oraz matkę Christiane czyli swoją żonę co odbija się na małej jeszcze wtedy Christianie(miała wtedy ok. 7 lat). Mając 12 lat Christiane dostaję się do pobliskiego gimnazjum gdzie zaprzyjźnia się z Kessi, dziewczyną której każdy zazdrości dorosłego wyglądu oraz dość dużego jak na jej wiek biustu(Kessi miała wtedy również 12 lat). Z trudem Christiane zaprzyjaźnia się z Kessi a robi to poprzez popisywanie się przy wszystkich itp:. Jednak Christiane najbardziej maży by dostać się do tak zwanej "paczki" która strasznie jej imponuję poprzez obłędny jak to sama określiła wygląd, szacunek i rodzinne relacje wśrod nich nie licząc również tego że każdy z nich brał narkotyki. Christiane mówi Kessi o marzeniu dostania się do tej oto paczki poczym Kessi oznajmia jej że może ją z nimi zapoznać. Nowo poznane osoby mają zły wpływ ma Christiane, zaczyna palić chaszysz(nartkotyk), kłamać swoją mamę pogarsza się w naucę, z 4 i 3 przenosi się na 1 i 2. Christiane zaczyna kraść. Pewnego dnia Kessi proponuję by wraz z nią poszła do modnej wtedy dyskoteki "Sound" czyli najnowocześniejszej dystoteki w Europie. Christiane zaczyna chodzić tam co sobotę kłamiąc mamę że śpi u Kessi. Gdzie poznaję nową paczkę jeszcze większych narkomanów przez co spada jeszcze niżej. Mając 13 lat sięgnęła po Herionę. Christiane znajduję równierz w paczcę swoją pierwszą prawdziwą miłość Detlefa R. oprucz tego Christiane zawiera wiele nowych przyjaźni między innymi z Babssi która nie długo potem umiera z przedawkowania heroiny. I ogólnie Christiane spada na jeszcze większe dno i staje się coraz bliższa coraz częściej chodzić na dworzec ZOO i tym podobne miejsca gdzie jest najwięcej narkomanów. Nie mając już za co kupić narkotyków Christiane postanawia zostać Prostytutką za 20 marek za jedną usługę, ma wtedy dopiero 14/15 lat. Delfet równierz tak zarabią sypiając z Homoseksualistami. Dopiero pod koniec książki Mama Christiane dowiaduję się że jej córka jest bardzo blizka śmierci oraz że stanowczo przedawkowała z narkotykami. Jej mama zabierają do swojej cioci na wieś oraz zmusza Christiane do zerwania wszelkich kontaktów ze swoimi dotychczasowymi znajomymi. Ostatatecznie Christiane wychodzi z nałodu. Dziś ma ponad 50 lat, Przepraszam że takie krótkie i średnio dokładne ale jakoś nie mam talentu do pisania recenzji. Ora zprzepraszam za błędy ortografizne bo być może się jakieś pojawiły. T już koniec i myślę że zachęciłam was do przeczytania tej ciekawej oraz bardzo mądrej książki o prawdziwej historii pewne narkomanki. A tu macie pare zdjęć: Christiane F. dziś Christiane i Delfet Jesteś tutaj Reklama Są książki, które budzą mieszane uczucia. Nie ze względu na ich wartość, ale zawartość. Do takich należy książka „My, dzieci z Dworca ZOO”. Jest to dokument – zapis wyznań nieletniej narkomanki. Bolesne świadectwo. Autentyczność sprawia, iż inna historia o narkomanii – film „Requiem dla snu” – wypada przy tym blado. Christiane F. wpadła w nałóg pod koniec lat 70. 13-letnia dziewczynka żyjąca w Berlinie szukała alternatywy dla otaczającej ją szarej rzeczywistości. Napięta i toksyczna atmosfera w domu, do tego coraz bardziej jałowe i bezwzględne otoczenie wielkomiejskiego blokowiska. Uciekać od tego próbowało wielu młodych ludzi. Jednak z jednego koszmaru wpadali w drugi, jeszcze gorszy. Christiane odbyła podręcznikową drogę – od miękkich narkotyków po twarde. Skończyła na heroinie. I heroina prawie skończyła z nią. Uzależnienie psychiczne, a później fizyczne, zmuszało ją do szukania nowych źródeł finansowania kosztownego nałogu. Zwykłe kombinowanie i wyłudzanie szybko przestało starczać. Pozostała prostytucja. Na berlińskim Dworcu ZOO dziewczynka łapała swoich pierwszych klientów. „My, dzieci z dworca ZOO” to historia fizycznego, moralnego i psychicznego upadku. Matnia nałogu to świat braku nadziei, w którym wciąż podtrzymywane złudzenia o lepszym życiu tylko potęgują przytłaczający całokształt. Bohaterka wielokrotnie próbuje od tego uciec. Niestety nie ma gdzie. Poza nałogiem jest świat, na którego reguły nie potrafi się zgodzić – pogoń za karierą, kołtuństwo, konformizm, hipokryzja. Lektura ta dała mi wiele do myślenia. Nie były to myśli przyjemne. Książka bardzo mnie wciągnęła – nie dość, że jest autentyczna, to jako zapis wypowiedzi daje możliwość zetknięcia się z żywym, nieprzewidywalnym językiem. Jednak przyjemność czytelnika była tu przemieszana z gorzką refleksją i żalem wobec bohaterki. To, co ją spotkało, było tak beznadziejne i, niestety, głupie, iż do końca nie potrafiłem się z tym pogodzić. Sprawy nie zmienia zakończenie. Co prawda daje ono nadzieję, pokazuje Christiane na nowej ścieżce życia, odmienioną. Jednak jest to pocieszenie pełne goryczy i czającej się w tle rezygnacji. Autor recenzji: Maciek Strona: Kiedy pracowałem w całodobowej księgarni na Dworcu Centralnym, widziałem, jak faceci podchodzili do młodych, wychudzonych dziewczyn i znikali z nimi na końcu korytarza. To nie był ładny widok. Nigdy taki nie powinien być. Twórcy serialu “My, dzieci z dworca Zoo” chyba o tym nie wiedzieli. Udało im się za to coś, czego się nie spodziewałem — sprawili, że historia Christiane stała się mi obojętna. Historia uzależnionej nastolatki opisana w książce “My, dzieci z dworca Zoo” powraca po 43 latach za sprawą nowego serialu na HBO Serial jest adaptacją książki, pokazuje losy szóstki nastolatków z Berlina Zachodniego, których połączy przyjaźń, a później wspólne narkotyczne zatracenie. Heroina to jednak drogie hobby i pieniądze szybko się kończą Oglądamy dramat o nieletnich narkomanach i dziecięcej prostytucji, ale twórcy serialu doszli do wniosku, że nawet coś tak strasznego musi wyglądać “cool” Sposób przedstawienia ich świata sprawia, nie wierzę w ich siniaki pod oczami, ich tragedia jest dla mnie umowna Więcej recenzji znajdziesz na stronie głównej Książka “My, dzieci z dworca Zoo” to wstrząsające zeznanie nieletniej Christiane F. o rzeczach, jakich doświadczyła, będąc uzależnioną od heroiny 14-latką. Żeby dostać kolejną działkę, sprzedawała swoje ciało na ulicy. Ta książka jest także zapisem wydarzeń, jakie spotkały paczkę jej najbliższych znajomych, z których część nie przeżyła z powodu nałogu. Historia uzależnionej nastolatki powraca po 43 latach za sprawą nowego serialu na HBO GO. Od razu powstaje pytanie, jak na “odświeżoną” wersję historii zareagują osoby pamiętające ten tytuł jeszcze z lat 80. i 90., no i co równie ważne: czy po tak długim czasie losy dzieciaków z Zachodniego Berlina zainteresują odbiorcę nowego pokolenia, dzieciaków z własnymi aktualnymi problemami? Niewątpliwie twórcy serialu dołożyli starań, by tak było. Niekoniecznie z korzyścią dla opowiadanej historii. "My, dzieci z dworca Zoo" serial HBO na postawie książki Foto: HBO GO Twórcy uprzedzają, że całość jest jedynie inspirowana historią Christiane F. i część prezentowanych postaci i wydarzeń to fikcja. Głównymi bohaterami są tu więc Christiane, Stella, Babsi, Axel, Michi i Benno — szóstka nastolatków, których połączy przyjaźń, a później wspólne narkotyczne zatracenie, które ostatecznie doprowadzi do tragedii. Chociaż nasza szóstka pochodzi z różnych klas społecznych, ich wspólnym mianownikiem stają się przede wszystkim toksyczne relacje w domu z bliskimi lub ich całkowity brak. Nieśmiała Christiane musi przyglądać się stopniowemu rozpadowi małżeństwa rodziców, a nawet i bronić matki przed przemocowym ojcem. Sprawiająca wrażenie pewnej siebie Stella prowadzi ciągłą walkę o utrzymanie w trzeźwości swojej matki alkoholiczki. Pochodząca z wyższych sfer delikatna Babsi podlega ciągłej musztrze przez zimną i apodyktyczną babcię, chcącą za wszelką cenę zrobić z dziewczynki “prawdziwą damę”. Pewny siebie Benno nie ma praktycznie żadnych rodzinnych relacji, żyje więc w brudnej klitce z zabiegającym o jego sympatię Michim. No i jest jeszcze Axel, sympatyczny i dobroduszny chłopak znikąd, którego przez pewien czas definiuje praca w fabryce. Jednym z głównych czynników, który popycha ich w stronę ciągłych imprez w nocnym klubie i coraz twardszych narkotyków, to właśnie brak komunikacji i zrozumienia ze strony opiekunów oraz poczucie przynależenia do paczki, gdzie wszyscy trzymają się razem i wspólnie ćpają. Heroina to jednak drogie hobby i pieniądze szybko się kończą. Nasi bohaterowie decydują się więc robić coraz więcej i więcej, by zdobyć kolejną działkę. Prostytuowanie się staje się dla nich szansą na stały dostęp do towaru. Atrakcyjne życie młodych narkomanów I tu zaczyna się mój problem z serialem, bo chociaż wzięto na warsztat bardzo mocną historię skłaniającą do dyskusji na temat decyzji podejmowanych w młodym wieku, które rzucają cień na resztę życia lub wręcz to życie niszczą, to można odnieść wrażenie, że twórcy postanowili uatrakcyjnić całość, kładąc szczególny nacisk na dopieszczenie warstwy wizualnej. Jest tu kilka scen żywcem wyjętych z “Trainspotting”, no i fajnie, ale to, co niepokojąco wysuwa się na pierwszy plan, to że wszystko jest tu… zbyt czyste, za ładne. Jakby prezentowany świat został przefiltrowany, instagramowany, tak by było estetycznie dopracowane, jak spod linijki. Obserwujemy to wszystko w akompaniamencie co rusz pojawiających się utworów — klasyki przeplatają się z nowszymi piosenkami mającymi wywołać u nas konkretny nastrój. Ten miks bodźców sprawia jednak, że doznaję dysonansu poznawczego, bo przecież oglądam dramat o nieletnich narkomanach i dziecięcej prostytucji, ale twórcy serialu doszli do wniosku, że nawet coś tak strasznego musi wyglądać “cool”. Fun Fact: jeżeli ktoś przestanie oglądać serial w połowie, czyli przy czwartym odcinku, może nawet dojść do wniosku, że wspólne ćpanie paczki znajomych to najlepsza rzecz, jaka ich spotkała w tym smutnym, szarym świecie. Nawet gdy wszystko zaczyna się już sypać w życiach tych nastolatków, ja już nie wierzę w ich siniaki pod oczami, to zmęczenie i bezradność — ich tragedia jest dla mnie umowna, tak samo jak przedstawiony tu świat kipiący nihilizmem i zwyrodnialcami. Twórcom serialu udało się coś, czego się nie spodziewałem — sprawili, że historia Christiane stała się mi obojętna. Na domiar złego początek i koniec serialu zamyka się klamrą sugerującą, że cała ta historia była jedynie smutnym epizodem w życiu głównej bohaterki, dzięki któremu czuje się teraz niezwyciężona. "My, dzieci z dworca Zoo" serial HBO na postawie książki Foto: HBO GO My dzieci z dworca Zoo - Christiane i Babsi Foto: HBO GO Historię „My, dzieci z dworca Zoo” przeniesiono już raz na duży ekran No ale przecież serial jedynie inspiruje się prawdziwym życiem, które takie piękne już nie jest. Warto w tym miejscu przypomnieć, że historia spisana przez dziennikarzy Kaia Hermanna i Horsta Riecka i wydana w formie książki w 1978 r. została przetłumaczona na 30 języków i sprzedała się w nakładzie ok. 5 mln egzemplarzy. To pozycja szalenie ważna, bo z jednej strony pokazywała narkotyczny “krajobraz” Berlina Zachodniego pod koniec lat 70., do którego wreszcie mogli zajrzeć przeciętni obywatele. Z drugiej “My, dzieci z dworca Zoo” dokonywała bolesnej wiwisekcji na apatycznym społeczeństwie, które było żyzną glebą dla tego dramatu, jak i rzucała światło na problem dysfunkcyjnych relacji w niemieckich rodzinach. Marazm, poczucie bezsilności i przemoc domowa — to wszystko było preludium do dramatu nastolatków, dla których uprawianie seksu za pieniądze z obcymi ludźmi i wkuwanie sobie igieł w brudnych dworcowych kiblach przestało być czymś nadzwyczajnym, a stało się codziennością. Historię „My, dzieci z dworca Zoo” przeniesiono już raz na duży ekran w 1981 r. i był to druzgoczący emocje obraz pełen brudu i smutku, który zostanie w waszej pamięci na długo. W mojej został. Mówi się, że ten film jest kultowy tak samo jak książka. Słusznie. Historia o uzależnieniu Warto w tym miejscu dodać, że Christiane F., czyli tak naprawdę Christiane Vera Felscherinow, nigdy tak naprawdę nie uwolniła się od środków odurzających. Po wydaniu książki i po premierze filmu w 1981 brylowała na amerykańskich salonach wśród śmietanki towarzyskiej świata filmu i muzyki z Los Angeles. Jak jednak wspominała w wywiadach, zwykli ludzie woleli trzymać się od niej z dala — obserwować z zafascynowaniem, jak najbardziej, ale z odległości, jak jakiś okaz. Traf chciał, że jej historia o uzależnieniu z czasem stała się jej życiowym źródłem dochodu w postaci wpływów ze sprzedaży książek. W 2013 r. opowiedziała w jednym z wywiadów, że pije dużo alkoholu i zażywa metadon, dzięki czemu nie sięga po strzykawkę. Podejrzewała wtedy, że przez swoją chorobę — nabawiła się marskości wątroby — nie zostało jej wiele lat. W 2014 r. opublikowano jej autobiografię zatytułowaną “Życie mimo wszystko”. "My, dzieci z dworca Zoo" serial HBO na postawie książki Foto: HBO GO Uzależnienie i dziecięca prostytucja to nie jest ładny widok Pierwszy raz dowiedziałem się o istnieniu “My, dzieci z dworca Zoo” w pierwszej połowie lat 90. na jednym z wakacyjnych obozów, na który wysłali mnie rodzice. Pamiętam, że już wtedy tytuł owiany był legendą lektury, której “rodzice nie chcą, byśmy znali”, bo są w niej treści nieodpowiednie dla młodego człowieka. Oczywiście uważam, że jest zupełnie na odwrót i to właśnie młodzi ludzie powinni poznawać tę historię, zobaczyć w niej swoich rówieśników i to, jak kruchym jest nasze życie. Traf chciał, że lata później, kiedy byłem dwudziestoparolatkiem, zatrudniłem się na czas wakacji do całodobowej księgarni na Dworcu Centralnym. Słowo księgarnia jest tu użyte trochę na wyrost, bo miejsce przypominało bardziej kiosk w jednym z długich podziemnych korytarzy. Sprzedawano tam książki i komiksy, które podróżni mogli kupić niezależnie od pory dnia czy nocy. To było na długo przed generalnym remontem tego miejsca. W nocy klientów było oczywiście mniej, więc mogłem spokojnie czytać najciekawsze tytuły, ale to nie znaczy, że nic się nie działo. Dworzec tętnił życiem przez całą dobę — po prostu w nocy było trochę ciszej, ale wciąż słychać było śmiechy i kłótnie podczas późnych powrotów do domu. W weekendy pijani ludzie śpieszyli się na swoje nocne autobusy. Byli też bezdomni, którzy korytarzami ciągnęli na wózkach całe swoje dobytki, prawdopodobnie przepędzeni z jakiegoś wcześniejszego miejsca przez służby porządkowe. Czasami podchodzili do okienka coś wybełkotać lub pogadać o życiu, które kiedyś mieli. Gadaliśmy. Widziałem też, jak faceci z teczkami podchodzili do wychudzonych dziewczyn w kilkudniowych ubraniach, które mogłyby być moimi rówieśniczkami i proponowali im coś na ucho, by później zniknąć wspólnie na końcu korytarza. To nie był ładny widok. Nigdy taki nie powinien być. Twórcy serialu “My, dzieci z dworca Zoo” chyba o tym nie wiedzieli. Serial “My, dzieci z dworca Zoo” ma osiem 50-minutowych odcinków i od dziś można go oglądać na HBO GO, a w kwietniu na HBO. Zobacz także: Audioriver goes green